793321000 kontakt@kivo.pl

Poruszę temat związany z błędami. Ale nie z takimi małymi błędami, które każdy z nas popełnił prowadząc swój biznes. Będą to takie błędy, które niczym hamulec ręczny, wstrzymywały przed rozwojem osobistym nas czy też naszej firmy.

Będą błędy większego kalibru. Przygotowałam dla Ciebie moje zestawienie na bazie wielu rozmów z właścicielami szkół, z różnych szkoleń, konferencji, czy też audytowania ich placówek i indywidualnych spotkań. Ale też ze swojego doświadczenia, bo również popełniałam błędy. Cieszę się, że potrafiłam z nich wyciągać wnioski i w ten sposób się uczyć. Mam nadzieję, że moje zestawienie Ci pomoże. Ale tak jak powiedziałam mam coś jeszcze. A dokładnie przeczytam dla Ciebie kilka komentarzy, które zostawili inni właściciele szkół, kiedy poprosiłam ich o to, aby podzielili się błędami, które hamowały ich rozwój przez wiele, wiele lat.

Zaczynamy od pierwszego błędu, którego jestem dosłownie przekonana, że popełnia praktycznie każdy właściciel szkoły, który jest również nauczycielem, lektorem czy też instruktorem we własnej firmie. A mianowicie: najlepszy lektor w mojej szkole, to ja. Jestem przekonana, że teraz uśmiechasz się pod nosem jak tego słuchasz, bo myślę, że też tak uważasz albo uważałaś, że jesteś najlepszym nauczycielem we własnej firmie. No i dlaczego tak robimy? No bo przecież to my najbardziej się staramy, to my najwięcej czasu poświęcamy na przygotowanie się na zajęcia, to my najlepiej śpiewamy, najlepiej edukujemy, i w ogóle kto by mógł nas zastąpić. Jeżeli my odejdziemy, przestaniemy nauczać, to przecież wszyscy odejdą. Mam dla Ciebie wiadomość – nie odejdą. Albo jeszcze inaczej. Kto ma odejść, ten odejdzie, ale nie odejdą Ci wszyscy. Jestem przekonana, że też miałaś lub dopiero będziesz mieć takie sytuacje, kiedy wprowadzasz nowego lektora do swojej firmy z myślą, żeby trochę się odciążyć i oddać mu kilka godzin. Wspaniała decyzja! Gratuluję! Ale od razu Ci powiem, co usłyszysz. Kilka osób napisze do Ciebie lub powie, że: Eeee… no nieee… Baśka spoko, ale Pani to była o wiele lepsza. Ja to wolałem z Panią lekcje. Zdradzę Ci sekret – będą takie osoby. 

Bo każdy z nas uczy inaczej, musisz to wziąć na klatę i się przygotować, że pięć, sześć osób będzie marudzić. Najwyżej ich stracisz, ale każda kolejna osoba, która przyjdzie do grupy Pani Basi, a Ty wejdziesz na zastępstwo, to wiesz co usłyszysz? Eeee… Pani Basia jest super. A Ty niekoniecznie. Ciężko jest porównywać dwóch lektorów, kiedy ma się do czynienia tylko z jednym. Zatrudniając nowego lektora, myśl o tym, że z czasem będzie on miał swoich kursantów, którzy nie będą Ciebie znali jako lektora, więc nie będą mieli porównania. Ale też kolejnym Twoim zadaniem będzie kontrolowanie tej pracy i przeszkolenie tego lektora, aby wykonywał swoją pracę najlepiej jak potrafi. Oczywiście z Twoimi wskazówkami. Przecież to nie jest grzech próbować lektorowi podsunąć kilka pomysłów i sprawdzonych wskazówek. W końcu to Twoja firma, prawda? Syndrom najlepszego lektora przeżywa każdy, nie martw się. Warto się z niego szybko wyleczyć. Ja zawsze mówię, że nikt na studiach nas nie uczył jak prowadzić firmę. Zwłaszcza na tych kierunkowych. Byliśmy uczeni tego, aby uczyć z misją, że będziemy dzielić się swoją wiedzą i chcemy wykonywać to zadanie najlepiej. O ile oczywiście jakość usług jest ważna, efekty kursantów są bardzo ważne, ale prowadzenie firmy to też dużo innych równie ważnych, jak czasami nie ważniejszych rzeczy. Pamiętaj o tym, że odkąd założyłaś własną działalność gospodarczą, lektor to jest Twoje drugie zajęcie, a nie pierwsze. Warto to przemyśleć. Oczywiście na tym nie koniec. 

Tutaj mam taki błąd, do którego możemy dopasować jeszcze dwa inne, wiec to będzie takie trochę combo. Źle wyliczone ceny, to jest klasyka gatunku. Bo co robimy? Nie możemy być za drodzy, no bo przecież konkurencja. Wydaje nam się, że cena, to kluczowy element w selekcji przez rodzica, żeby wybrać zajęcia. Co niestety, nie jest prawdą. O tym się przekonasz, i mam nadzieję, że ja również Ciebie przekonam, że cena nie musi być kluczowa. Kolejny błąd jaki popełniamy to nie odpuszczanie żadnego klienta. Ja też to kiedyś robiłam, bo budowałam w mojej głowie wizję największej szkoły w mieście. Każdy klient musiał być mój. Nieważne, że miałam tylko trzy osoby w grupie i było to nierentowne. Ale to byli moi klienci, nie poszli do konkurencji. W końcu nie dałam zarobić konkurencji i sama nie zarobiłam, wręcz jeszcze straciłam. Nie róbcie tego! 

Jeżeli wiesz, że Twoja rentowność zaczyna się od czterech osób lub od pięciu, to tak jest. Jeżeli nie masz miejsca dla kogoś, podziękuj, zaproś za rok. Nie walcz, żeby każdy był u Ciebie, bo w końcu prowadzisz biznes, na którym chcesz zarabiać. Chcesz mieć wypłatę jako właściciel i to taką co miesiąc, przez dwanaście miesięcy. Nie chcesz, żeby to były cztery tysiące złotych, tylko więcej. Zawsze sobie to powtarzaj, kiedy będzie Cię serce kłuło i będziesz mówiła komuś: Nie mamy miejsca. Nie bój się tego robić. Do tego również można by podpiąć dwa inne błędy. 

Niepodnoszenie cen przez kilka lat. Ustaliliśmy ceny, które były dla nas fajne cztery lata temu. No sorry, w obecnej sytuacji te ceny totalnie są z kosmosu. Jestem przekonana, że już nie zarabiasz tyle ile cztery lata temu, bo moc nabywcza pieniądza z roku na rok spada w dół. Również twoje ceny powinny iść w górę, abyś mogła zaspokoić swoje potrzeby i swojej rodziny, i żebyś nie musiała pracować od rana do nocy. Zwłaszcza jako lektor we własnej szkole. Chyba, że chcesz, to oczywiście jest Twój wybór i to szanuję. Ja też przez wiele lat żyłam energią i entuzjazmem do nauczania dzieci. Ale o tym jeszcze kiedyś porozmawiamy, jak wypaliłam się zawodowo. 

Kolejny błąd, który również jest związany z cenami, to: Ja, silny negocjator. Tylko nie negocjujesz dla siebie lepszych cen, a negocjujesz je dla swoich klientów. To jest w ogóle hit, prawda? Nawet jak to mówię na pewno się zastanawiasz: Ale, że jak?. Już Ci mówię jak to wygląda. Mamy zapytanie ofertowe z jakiejś firmy i mówimy: Dobra, będziemy brać za te dziesięć osób 250 złotych za godzinę. Nie, poczekaj – 230 złotych. Albo nie, w sumie to taka nie-liczba. Dobra, to 190 złotych już lepiej brzmi, ale w sumie, jeszcze CI będą wysyłali, no to 150 złotych. 

Uwaga! Czy brałaś kiedyś pod uwagę, że ta firma zgłosiła się tylko do Ciebie, ponieważ ktoś z tej firmy uczy w Twojej szkole syna albo córkę. Zna waszą jakość. Poleciła Cię bezpośrednio i tylko do Ciebie się zgłosili. Może tak być. Sama miałam taką sytuację. Co prawda, byłam wtedy wyleczona z negocjowania cen, ale też to robiłam. Pamiętaj, że nie zawsze oferty lecą do wszystkich. Często oferty lecą do wybranych, sprawdzonych, poleconych szkół. Jeżeli nawet bierzesz udział w wyścigu ofert, to nie chcesz być najtańszy. Uwierz mi, że nie chcesz. Nawet jeżeli oni będą sugerowali się ceną, to nie jest Twój klient. Musisz nauczyć się odmawiać, bo Ty nie chcesz zarezerwować sobie lektora na trzy godziny w tygodniu, gdzie nic nie zarobisz. Ty chcesz, aby ten lektor był w Twojej szkole przez te trzy godziny i zarabiał dla Ciebie, np. 100 złotych na godzinę na rękę. Lepiej mieć 300 złotych czy lepiej mieć firmę, na której nic nie zarabiasz? To jest dla Ciebie do przemyślenia. 

Kolejny błąd: sekretarka ogarnie wszystko. Szukamy robotów. Ja zauważyłam, że wielu właścicieli szuka sekretarki idealnej, która zostanie social managerem, będzie księgową, będzie obsługiwać klienta, będzie sprzątać, będzie sprzedawać. W końcu jest to pierwsza linia frontu naszej szkoły. Najlepiej w tym samym zakresie, niech się nauczy, albo najlepiej szukamy takiej, żeby to wszystko potrafiła. Jak myślisz? Nie da rady tak. Oczywiście jeżeli będziemy szkolić swoją sekretarkę z różnych działań, to po jakimś czasie, ona będzie fantastycznie dla nas te rzeczy wykonywać. Nie możemy tego oczekiwać od pierwszego miesiąca pracy, kiedy jeszcze ta osoba nie została przeszkolona. Uważam, że pewne rzeczy trzeba wdrażać stopniowo. 

Zdecydowanie długotrwałe, ale stopniowe wdrażanie przez dwa, trzy, cztery miesiące będzie miało dużo lepsze efekty. Też wasza współpraca będzie lepsza, niż zrzucenie na nią wszystkiego w pierwszym tygodniu. To też mówię z doświadczenia. Jeżeli faktycznie potrzebujemy takiej osoby, to szkolimy ją z tego jak korzystać z oprogramowania, jak zarządzać szkołą, jak wprowadzać wypłaty i wpłaty np. w programie Kivo. Na co ma zwracać uwagę kiedy pracuje na programie, żeby móc też być naszym wsparciem. Przecież nikt nie powiedział, że program do zarządzania musi obsługiwać właściciel. Ty – jako administrator, np. naszego programowania, możesz zaznaczyć zakres rzeczy, który dana sekretarka widzi w programie. Jeżeli nie chcesz, żeby widziała maili i numerów telefonu, to nie musi. Ale może widzieć: komu wystawić fakturę, który lektor wypełnia e-dziennik i dużo innych rzeczy w programie. Pamiętaj, że oprogramowanie daje wiele możliwości dla Ciebie, ale również dla Twojego sekretariatu. Po to on właśnie powstał, abyś Ty jako właścicielka miała spokojny sen i nie musiała być w szkole do ostatniego klienta. Tylko pracować w godzinach (tak jak ja to mówię), kiedy jest jeszcze w miarę spokój w firmie, czyli między 9:00 a 15:00. Maksymalnie o 16:00 iść do domu. Wtedy masz sekretariat, który pracuje za Ciebie. Jeżeli czujesz potrzebę, to możesz zaglądać do Kivo z domu z telefonu, z tabletu i sprawdzić, np. ile wpłat było danego dnia. Wszystko masz pod kontrolą. 

Kolejnym błędem jest brak planu marketingowego. Wcale się nie dziwię, bo ja też kiedyś to myliłam i myślałam, że marketing to sprzedaż a sprzedaż to marketing. Trzeba wiedzieć, że sprzedaż dzieje się tu i teraz, a marketing dzieje się przez wiele miesięcy po to, aby ta sprzedaż była jak najlepsza. Często też słyszę od właścicieli: Ale po co? Ja i tak mam dużo zapisów. Czy wiesz ile mogłabyś mieć zapisów, gdybyś wdrażała swoje plany marketingowe przez dwanaście miesięcy? Nie wiesz, bo nigdy nie sprawdziłaś. Mogłoby być tak, że zamiast brać 170, 190 złotych miesięcznie za osobę w sześcioosobowej grupie, mogłabyś brać 220 złotych. Bo Twoje działania marketingowe by spowodowały, że miałabyś tyle klientów, że nie zostałoby Ci nic innego, jak tylko podnieść ceny, bo nie masz możliwości przyjęcia tak dużej ilości klientów. Jeszcze raz powtórzę: sprzedaż to nie marketing, marketing to nie sprzedaż. Oczywiście, jedno z drugiego wychodzi, ale trzeba te procesy zrozumieć. Często błędem jest to, że dziesięć miesięcy jest cisza, wrzucamy jakieś fotki , które widzi trzydzieści osób na naszym fanpage’u. Nam się wydaje, że super działamy, prężnie, całe miasto o nas wie. Kicha! Prawie nikt o tym nie wie. Bo po co tam ustawiać reklamy i inwestować 100 czy 200 złotych miesięcznie? Kto to widział? 

Takie pieniądze. Potem się zastanawiamy, jak trafić do klienta, kiedy wszyscy chcą do nich trafić w sierpniu i wrzesień. Wszystkie szkoły walczą wtedy o klienta. Ty możesz walczyć przez dwanaście miesięcy. W sumie, nawet nie walczyć, tylko po cichaczu ich zdobywać. Tyle! Po prostu! 

Kolejna rzecz dotyczy zwłaszcza tych szkół, które chcą pozyskać firmę. Firma to jest w zasadzie fajny klient. Też brałam udział w takich konkursach ofert. Pamiętam nawet w jednej firmie przedstawiałam swoją ofertę (tutaj w Słubicach) i ktoś do mnie mówi: Ale szkoła z Gdańska zaoferowała 50 złotych za godzinę. Ja mówię: Tak, ale Gdańsk jest ponad cztery godziny drogi stąd. Jeżeli chcą dojeżdżać, to proszę bardzo. Nastała cisza. Co to w ogóle za porównywanie cen ze szkołą z Gdańska, jak my jesteśmy prawie pięć godzin drogi od nich? Co to w ogóle za cios poniżej pasa? Pamiętajcie, że działacie na swoim rynku i macie swoje ceny, ale przede wszystkim Waszą ofertą nie może być ilość godzin za tyle i tyle złotych. Tylko przede wszystkim trzeba napisać korzyści, zapoznać się z tą firmą. Jakiego kursu potrzebują? Czy potrzebują obsługi klienta? Czy potrzebują nauczyć się prawidłowo pisać maile czy przeprowadzać rozmowy telefoniczne? Należy wybadać potrzebę tego klienta, aby móc podkreślić to, czego się nauczą. Będzie to właśnie to, czego oni potrzebują. 

Dbajcie o język korzyści. Pamiętaj, że właściciel firmy nie zapisuje swoich pracowników po to, żeby chodzili. On to robi w jakimś konkretnym celu. Aby podnieść jakość obsługi klienta w języku obcym lub aby mogli pozyskiwać klientów spoza Polski itd. Ja pamiętam, jak też kiedyś pojechałam na taką rozmowę. Była to bardzo duża firma logistyczno-spedycyjna. Miałam świadomość tego, że są w niej rotacje. Usiadłam z właścicielem firmy i on mówi: No, tutaj mamy 40 osób do przeszkolenia. Ci są na takim poziomie, ci to w sumie nie wiemy, ci tacy, a ci tacy. I tak rozmawiamy. Ja mówię: Panie Andrzeju, tak szczerze. Czy te 40 osób, to jest taka stała ekipa, z którą Pan będzie współpracował jeszcze przez najbliższe lata? Pan Andrzej mówi: No nie. No ogólnie ta piątka, to prawdopodobnie z dwa miesiące, ci w ogóle się nie nadają. Ja mówię: No to, po co w ogóle ich uwzględniamy w tych planach? Porozmawialiśmy sobie jak przedsiębiorca z przedsiębiorcą. Powiem Wam, że cena nie grała roli. Ustaliliśmy co potrzebują. Na kim się skupiamy najbardziej. Zaproponowałam nawet, że dla tych osób, które są z nim najdłużej, i które są dla niego kluczowe, żeby oni mieli trzy godziny, a pozostali dwie. Przecież w końcu inwestujemy w pracownika, który jest z nami przez wiele lat, to może więcej tych godzin. Finał finałów, firma była nasza, na naszych warunkach. 

Warto przygotowywać się do tych rozmów, zrozumieć tego przedsiębiorcę i z nim po prostu porozmawiać. To, co jeszcze często widzimy w ofertach, to jest taka rubryka „rabaty”. Minus 15% powyżej sześciu pracowników, minus 20% powyżej dziesięciu pracowników. Sami sobie to robimy. Negocjujemy, rabatujemy. To nie cena ma być naszą silną przewagą konkurencyjną. Pamiętajcie o tym. Cena to nie wszystko. 

Kolejny błąd to brak inwestycji w rozwój osobisty. Oczywiście szkolimy się jako lektorzy, bo musimy być najlepszymi lektorami we własnej firmie. Zapominamy o tym, że na naszych barkach jest dużo innych obowiązków, tj.: sprzedaż, marketing, reklamy, obsługa klienta, organizowanie eventów, szukanie i organizowanie kolejnych kursów, szkoleń, warsztatów, półkolonii i obozów. Wszystko to, co może nam przynieść realne pieniądze. Pamiętaj o tym, że nie tylko jesteś lektorem. Mam nadzieję, że razem dojdziemy do takiego etapu, że nie będziesz nauczała i to będzie Twoja decyzja. 

Następny, to często spotykane dzienniki papierowe, do których rodzice nie mają wglądu. Zwróć uwagę, że już nawet szkoły państwowe uczą rodziców samoobsługi. Rodzice dostają loginy i hasła do elektronicznych dzienników, gdzie mogą kontrolować uwagi, oceny itd.  Tak jest w szkole państwowej. Jak na jej tle wygląda szkoła prywatna, za którą się płaci a rodzic, który nie ma możliwości, żeby przeczytać uwagi. Nawet nie takie negatywne, tylko uwagę lektora o postępach, bądź czy dziecko się nie spóźnia, bo samo chodzi do szkoły. Przecież dziecko zazwyczaj prawdy nam nie powie. Nie chodzi o to, że rodzic będzie tam zaglądał codziennie. Bo na pewno nie. Ale ta świadomość, że Ty dajesz mu możliwość, to jest naprawdę ogromny plus. Co ja bym teraz dała, żeby zobaczyć co moja córka robi w szkole. Bo jest właśnie dzisiaj pierwszy dzień w gimnazjum, a młodsza pierwszy dzień w szkole podstawowej w Niemczech. Co ja bym dała, żeby mieć taką możliwość, nawet nie wiecie. Co robią wszystkie firmy typu telefonia komórkowa, gaz, prąd? Macie swoje konta, logujecie się, widzicie ile macie do zapłaty. Bardzo często możecie zapłacić online. Kivo robi to samo. 

Rodzice są nauczeni, że mogą wejść na swoje konto, zobaczyć wszystkie informacje i zapłacić online. Wszystkie duże firmy tego uczą. Ale nie, my mamy dzienniki papierowe, do nas trzeba zadzwonić albo my wyślemy SMS-a ile trzeba zapłacić i w SMS-ie dostaniemy numer konta. No proszę Was. To wszystko naprawdę można pchnąć w kierunku nowych technologii. Jest to dla Ciebie przyszłość. Gwarantuję Ci, że Ty, lektorzy, sekretariat i osoby, które będziesz zatrudniać, będziecie mieli między sobą fajny przepływ informacji. Nie stawaj okoniem. Cały świat się rozwija, co raz więcej rzeczy można załatwić internetowo. Ty też daj taką możliwość swoim klientom. 

Kolejny błąd, to jest też klasyka gatunku – strony internetowe. Niektórzy myślą, że jak stworzyli stronę internetową dziesięć lat temu, to ona nadal jest responsywna, szybko się ładuje. W ogóle jest najlepsza na świecie. Bo przecież to jest nowa strona! Z tym, że ta strona: nie jest sprzedażowa, wolno się ładuje, na komórkach w ogóle nawet nie ma dyskusji, żeby cokolwiek doczytać i sprawdzić. To w ogóle nie są strony sprzedażowe, tylko strony „wizytówka”. Taka wizytówka, order chwały, bo mam lektorów, jestem na rynku od dziesięciu lat. Takie rzeczy już się nie sprzedają. Wiele innych firm już inaczej sprzedaje i Ciebie też do tego zachęcam. 

Ostatni mój błąd, który przygotowałam dla Was to jest syndrom zosi samosi. Wszystko sama. Od sprzątania, włącznie z toaletami, korytarzami, salami, klej ze stołów, uczenie, kontakt z klientem, wystawianie faktur. Ja wszystko zrobię sama. Kto za mnie lepiej odbierze telefon? Kto za mnie lepiej sprawdzi maila?. Oczywiście syndrom zosi samosi jest znany dla wielu. Bo przecież, jak my tego nie zrobimy, to świat się zawali. Przez to, że takie jesteśmy (bo większość z nas to kobiety), to dopadają nas: brak czasu, praca od rana do wieczora, ciągle zapominanie czegoś, gonienie własnego ogona, szukanie pieniędzy gdzie ich nie ma, brak kontroli finansów, totalna rozsypka w zarządzaniu i obsłudze klienta. 

Można by było zainwestować 150 złotych miesięcznie w program Kivo (w zależności od ilości kursantów), i po prostu mieć to wszystko w jednym miejscu. Mnóstwo zaoszczędzonego czasu. Przepływ informacji. Zachęcam Ciebie do tego, aby przetestować nasze Kivo na www.kivo.pl. Dostaniesz bezpłatny dostęp na 14 dni. Mamy też już całą gotową platformę VOD z filmikami, gdzie pokazujemy: jak wystawić umowę, jak dodać kursanta, jak przyjąć wpłatę itd. Poza tym też zobaczysz dużo filmów, które pomogą Ci zacząć pracować. Bo jeżeli w te 14 dni powprowadzasz swoje dane, to one już dla Ciebie zostaną gdy zdecydujesz się na abonament. Już teraz możesz zacząć wszystko wprowadzać i wystartować sobie na spokojnie z tym, co ustalisz. 

Teraz szybciutko przechodzę do komentarzy, które zostawili dla nas właściciele szkół. Wszystkich wprowadzę jako właścicielki, bo to są mieszane komentarze, ale myślę, że tak będzie OK. 

Numerek jeden: Zbyt późne delegowanie. Czekanie na perfekcyjny moment ze wszystkim. Wiecie, że nigdy nie będzie perfekcyjnie? Mam nadzieję, że wiecie. 

Kolejny: Decyzję o zatrudnieniu lektora podjęłam za późno, a gdy podjęłam, to był strzał w dziesiątkę. Zatrudniłam od razu dziesięciu. Problem mam również czasem z perfekcjonizmem. Boję się czasami puścić coś w świat, bo jakaś grafika nie do końca mi się podoba. 

Kolejny: Zbyt późne przejście tylko do zarządzania. 

Kolejny: Brak umiejętności delegowania zadań, brak zaufania do kadry. 

Kolejny błąd: Ustalanie cen. 

Kolejne: Łapanie wszystkich srok za ogon, bo inni doradzili, żeby to było, i żeby to jeszcze było w ofercie szkoły. Oferta szkoły była tak bogata, jak menu w restauracji. Brak skupienia się przez to na pojedynczych projektach.

Kolejne skrócę: był błąd w komunikacji i w związku z tym właścicielka miała wiele problemów związanych z tłumaczeniami, bo osoby chciały bardzo skomplikowane tłumaczenia za bardzo małe pieniądze. Przez to wszystko było mnóstwo nerwów i, np. skomplikowany tekst medyczny na szesnaście stron za 200 złotych na weekend. I tego typu rzeczy. Ja też pamiętam sytuację, kiedy my jako właściciele często jesteśmy wykorzystywani na zasadzie: Da Pani niższą cenę, to zaczniemy współpracę a potem będą kolejne zlecenia. Zlecenia, które nigdy nie przychodzą. My też kiedyś chcieliśmy świadczyć usługi tłumaczenia. Pamiętam, że zgłosiła się do nas wielka firma, która działała z tłumaczeniami globalnie. Mówią: Przetłumaczcie nam te teksty na próbę, jak będą fajne, to będziemy Wam zlecać kolejne. No tak, na pewno. Za darmo przetłumaczymy pięć tekstów za frajer i będziemy czekać łaskawie na ofertę. Myślę, że niejedna szkoła dostała właśnie taką samą ofertę jak ja. Następna: Warto zwrócić uwagę na zasady, regulamin, formę zapisów i umowy. Klienci bywają różni. Nierzetelnych było sporo. 

Kolejna: Mówiąc bardzo ogólnie, za bardzo uważałam, że klient to nasz Pan. Uważałam, że trzeba każdemu nieba przychylić i iść na rękę a siebie stawiać na drugim miejscu. Z każdym rokiem człowiek się uczy. Teraz nie dostosowuję się do klienta. Jeżeli komuś nie pasuje, to trudno. Przez wiele lat nie traktowałam moich uczniów jak klientów. Były to „moje dzieci” i ich rodzice, a moja szkoła językowa to nie był biznes, tylko miejsce pracy. Po zmianie optyki wszystko nabrało tempa, choć nadal mówię „moje dzieci”. 

Kolejna: Grafik, czekanie na plan lekcji każdego ucznia i jego wolny czas przed ustaleniem zajęć grupowych. Inne dodatkowe zajęcia narzucają terminy, a my się podkładamy i nie śpimy po nocach, żeby się gdzieś tam wkomponować. 

Kolejna osoba, to taki mały mix, zosia samosia i kontrolowanie, plus jestem nauczycielem, więc muszę przecież uczyć, do tego rabaty, bo czasy takie ciężkie i jeszcze startowanie nieopłaconych grup, bo może ktoś dołączy. Tak jak mówiłam.

Ruszamy coś, co nie jest rentowne i potem mamy problem. 

Kolejna wiadomość: Brak systematycznego podnoszenia cen z obawy przed reakcją klientów, traktowanie lektorów jak święte krowy kosztem swojego czasu, zbyt długie uczenie samemu i brak innowacji w rozwoju. 

Ostatnia: Zbyt późne delegowanie obowiązków administracyjnych. To też nasza kivowiczka. Zdarza się dużo różnych błędów. 

Jeżeli Tobie też, to nie martw się. Każdy je popełnia.

Zaufali nam między innymi:

Lerne fajna szkoła
Encjo - Bochnia
Angielski z Fantazją
My Way Ulman
Royal Opole
Via Italia Szkoła Językowa Online