793321000 kontakt@kivo.pl

Agnieszko, kierujesz szybko rozwijającą się szkołą Lerne! w Szczecinie. Uczycie aż 4 języków zarówno stacjonarnie, jak i online. Jaka była Twoja droga do tego momentu?

Na początku działalności mojej szkoły w ofercie był wyłącznie język niemiecki, to wyszło całkiem naturalnie, ponieważ jestem z wykształcenia germanistką. Jednak szybko się okazało, że jest zapotrzebowanie na inne języki. W tym samym roku do oferty wprowadziłam angielski, a niedługo potem hiszpański. Jako ostatni do Lerne! wprowadziłam język portugalski. Znalazł się on w ofercie mojej szkoły dzięki lektorowi języka angielskiego, który ze mną współpracował i który był też native speakerem języka portugalskiego. Wykorzystałam więc jego zdolności bilingwalne. Chętnie zatrudniam osoby wielojęzyczne, które oczywiście mają doświadczenie w nauczaniu lub wykształcenie kierunkowe.

Dzięki temu w mojej szkole jedna osoba uczy np. 3 języków.

Moja historia jest dość szczególna, ponieważ przed założeniem szkoły językowej nie miałam w tym żadnego doświadczenia. Ktoś by pomyślał: OK, jak każdy zakładający nową firmę. Ale ja nigdy wcześniej nawet nie uczęszczałam na kursy do szkół językowych ani też nie współpracowałam ze szkołami jako lektorka.

To było dla mnie jak rzucenie się na głęboką wodę, ale tutaj brak doświadczenia okazał się plusem. Stworzyłam szkołę z moich marzeń, taką jaką chciałam, nie wzorując się na nikim i słuchając wyłącznie moich klientów oraz siebie samej. Wiedziałam, jak chcę, żeby to wyglądało, i do tego dążyłam.

Kiedy masz własną firmę, to wszystko zależy od Ciebie. Dokonywanie wyborów i podejmowanie decyzji to jest najlepsze, ale zarazem najtrudniejsze, co nas spotyka w biznesie.

Wiele osób boi się rozwoju swojej szkoły w kierunku zajęć online z powodu braku kontroli nad lektorem, nad zajęciami oraz przerobionym materiałem. Czy jest się czego bać? Jak Ty sobie z tym radzisz?

Specyfika mojej szkoły jest taka, że uczymy w 99% osoby dorosłe. Specjalizujemy się w tym i możemy się pochwalić ich sukcesami. Na sukces w nauce nie ma wpływu to, czy zajęcia są stacjonarne czy online. Nie widzimy różnic w poziomie zajęć ani zmian w percepcji kursantów. Liczą się motywacja, dobry nauczyciel i jakość lekcji.

Aby zatrudniać zmotywowanych i zaangażowanych ludzi, trzeba poświęcić sporo czasu na przygotowanie dobrego procesu rekrutacyjnego, a potem wdrożenia. Wystawienie ogłoszenia o pracę i przeglądanie CV nie wystarczy. Niezależnie od tego, czy lektor pracuje stacjonarnie czy online, z każdym utrzymuję indywidualny kontakt na bieżąco, dbam o relacje wśród pracowników i kursantów.

Online też można obserwować zajęcia, prosić o feedback. Kontrola OK – ale zaufanie i wparcie ze strony właściciela szkoły są najważniejsze. Jeśli ktoś chce kontrolować swoich pracowników, nie może być nadgorliwy i nie powinien uprawiać tzw. micromanagementu.

Nadzorowanie pracy lektorów online w mojej opinii jest nawet prostsze niż stacjonarnie. Jest platforma, na której udostępniane są materiały, jest dziennik online Kivo, gdzie są wpisywane tematy, obecności, plan zajęć, wynagrodzenia, odrabianie lekcji i wiele innych funkcji. Zajęcia online są prowadzone przez komunikatory, takie jak: Zoom, Skype, Microsoft Teams – moi lektorzy nie korzystają na zajęciach ze swoich prywatnych kont, tylko z profili utworzonych przez szkołę. Dzięki temu mam pełną kontrolę nad tym, kiedy odbywają się zajęcia, czy zaczynają się punktualnie i jak przebiega komunikacja.

Tego nie widzę, kiedy lektor jest zamknięty w sali z kursantami. Nie zawsze też jest się przecież obecnym w placówce. Dodatkowo wszyscy nasi kursanci doceniają oszczędność czasu i pieniędzy, kiedy zajęcia odbywają się online.

Szkolenia, regularny kontakt i opieka metodyczna przyczyniają się do coraz lepszej jakości kursów. A klient dorosły jest wymagający. Dzieci są zapisywane na kurs we wrześniu i zazwyczaj uczęszczają na zajęcia przez cały rok szkolny, czasami nawet jeśli nie mają na to najmniejszej ochoty. To rodzice decydują. Mając kontakt z klientem dorosłym, który sam płaci za swoje zajęcia, organizuje sobie czas i zasoby, trzeba zaspokajać jego potrzeby edukacyjne i motywować go do nauki. Jeśli przychodzi spadek energii, cokolwiek nie podoba się na zajęciach, pojawiają się inne przeszkody w trakcie roku szkolnego, to przychodzą nam do głowy myśli, że może akurat niemiecki nie jest dla mnie teraz priorytetem i wypisuję się z kursu. To, jak długo ktoś z nami zostaje, zależy od relacji uczeń – nauczyciel, szkoła – uczeń, szkoła – nauczyciel i w końcu od postępów, których kursanci szybko oczekują. To są naczynia połączone.

Jak właścicielka szkoły z zajęciami online szukasz klientów w Internecie? Czy rekrutujesz uczniów do szkoły przez cały rok, czy raczej skupiasz się na naborze wrześniowym? Dlaczego taki rodzaj naboru wybrałaś?

Zdecydowanie rekrutacja trwa u mnie cały rok. Uważam że to wielki błąd, jeśli ktoś skupia się tylko na rekrutacji wrześniowej. Cały rok w firmie cisza, a potem nagle lipiec, sierpień, wrzesień jest mnóstwo ogłoszeń z każdej strony. Oczopląsu można dostać.

Prowadzę szkołę od 6 lat, a od 3 lat nie wydałam grosza na reklamę. To jest efekt mojej strategii, która charakteryzuje się tym, że jesteśmy aktywni np. w mediach społecznościowych cały rok! Regularnie publikujemy posty i wideo, nie tylko dzielimy się wiedzą z zakresu danego języka, lecz też przemycamy wskazówki dotyczące samodzielnej nauki i trochę lifestyle’u. Grzejemy klienta cały czas. Nawet jeśli ktoś teraz nie potrzebuje kursu językowego, a obserwuje nas w mediach, to kiedy będzie potrzebował zajęć, od razu przyjdziemy mu na myśl. Można powiedzieć, że dzięki temu nie szukam klientów, bo to oni znajdują mnie.

Na zajęcia w mojej szkole (w ofercie mamy lekcje indywidualne, w parach lub grupowe) można zapisywać się cały rok. W roku szkolnym 2022/2023 główny nabór był oczywiście we wrześniu, teraz jest koniec czerwca, a od grudnia nie przyjęliśmy już żadnych nowych kursantów z powodu braku wolnych miejsc. Uważam to za sukces. U nas na liście rezerwowej osób, które czekają na zajęcia w Lerne!, jest zawsze kilka–kilkanaście osób. Z racji tego, że nigdy nie chciałam mieć dużej szkoły językowej, staram się utrzymywać liczbę lektorów na stałym poziomie przez cały rok, co powoduje ograniczone moce przerobowe w pewnym momencie. Najwięcej zatrudnionych osób w historii firmy to było 11 współpracujących lektorów, dla mnie to już było zdecydowanie wystarczająco. Aktualnie staram się nie zatrudniać więcej niż 10 lektorów. Kilku z nich współpracuje z Lerne! od samego początku istnienia szkoły.

Może to zabrzmi jak frazes, ale w moim biznesie naprawdę nie chodzi o ilość, tylko o jakość.

Nasi aktualni kursanci sami nam „przyprowadzają” nowych klientów. Kiedy klient jest zadowolony, marketing robi się sam. O to też trzeba dbać. Nie kończyć kontaktu z kursantem w momencie zapisania się na kurs i wystawienia faktury.

Angażujemy się też społecznie – można na przykład na aukcjach charytatywnych wylicytować nasze vouchery na lekcje lub uzyskać darmowe lekcje w zamian za oddanie krwi. Oprócz pokazywania wiedzy i doświadczenia w zakresie nauczania języków obcych udowadniamy, że jesteśmy społecznie odpowiedzialni i nie jesteśmy tylko maszynką do zarabiania pieniędzy. Jako firma możemy więcej.

Kiedy nasi odbiorcy mają z nami regularny kontakt i dobre skojarzenia, to w trakcie wzmożonej aktywności szkoły w czasie rekrutacji na zajęcia nie jesteśmy dla nich „jakąś tam” szkołą językową, która nagle wychodzi nam z lodówki. O wizerunek firmy trzeba dbać cały czas.

Jak zmienił się rynek edukacyjny w Polsce od chwili, kiedy otworzyłaś swoją szkołę językową?

Rynek edukacyjny zmienił się bardzo – od reformy oświaty likwidującej gimnazja, przez pandemię, po napływ osób z Ukrainy, spowodowany wojną. Kiedy zakładałam firmę, nie spodziewałam się, że będziemy uczyć online. Teraz oferta zajęć zdalnych jest normą w większości szkół językowych. To nam pokazuje, że trzeba być elastycznym, umieć się dostosować i naprawdę nigdy nie mówić „nigdy”.

Moja działalność też ewoluowała, oprócz prowadzenia szkoły językowej i organizowania kursów nagrywam również dwa podcasty. Jeden to „Szmula rozkminia biznes” – dzielę się w nim doświadczeniem w prowadzeniu firmy lub publikuję rozmowy ze specjalistami z zakresu marketingu, sprzedaży, obsługi klienta itd. Drugi to „Cuzamendokupy – niemiecki w pigułce” do nauki języka niemieckiego. Tworzę też produkty cyfrowe, e-booki, co pozwala mi dotrzeć do szerszego grona odbiorców. To ma niebagatelny wpływ na rozwój mojej firmy, ostatecznie wszystkie drogi prowadzą do Lerne! 😉

Czy mogłabyś się podzielić swoimi największymi błędami w rozwoju szkoły? Jakie to były błędy?

Było ich trochę! Pewnie jeszcze nie raz popełnię błąd w prowadzeniu biznesu. Mądrze jest uczyć się na tym, co się nie udało, a równocześnie się nie zniechęcać i nie przejmować się opinią innych osób. Często ludzie mówią nam, co mamy zrobić, ale zazwyczaj nikt nie mówi nam, jak to zrobić. Należy podziękować wszystkim mądrym głowom za rady udzielane z pozycji wygodnego etatu, bez doświadczenia we własnym biznesie.

To, co najszybciej przychodzi mi do głowy, to absolutnie zbyt niskie wycenianie swoich usług na początku prowadzenia firmy oraz syndrom zosi samosi – brak delegowania zadań.

Dziękuję za poświęcony czas . 

 

 

Zaufali nam między innymi:

Lerne fajna szkoła
Encjo - Bochnia
Angielski z Fantazją
My Way Ulman
Royal Opole
Via Italia Szkoła Językowa Online